wtorek, 30 grudnia 2008

Ehm banki...

Podkuszony wielką reklamą kredytu jednego z banków, postanowiłem wypełnić formularz i czekać aż ktoś oddzwoni. Czekałem sporo, bo chyba tydzień, ale w końcu ktoś się odezwał. Standardowa procedura, wypytywanie o wszystkie możliwe szczegóły z mojego życiorysu, potem standardowe "skontaktuje się ktoś z Panem w najbliższym czasie".
Faktycznie, w ciągu pół godziny dostałem SMSa, że nie są mi w stanie zaproponować kredytu i że zapraszają w przyszłości.

Nie żebym jakoś szczególnie pieniędzy potrzebował, ale zadłużenie w banku w wysokości miesięcznych obrotów nie jest wcale takie złe, wszak w dobie kryzysu finansowego lepiej się obraca pieniędzmi banku jak swoimi, niestety "za małe dochody".

Osobiście bardzo dziwi mnie postawa banków, że traktują prywatnych przedsiębiorców jak gorszą klase społeczną. Przecież wiadomo, że prawie każdy przedsiębiorca ciągle inwestuje, to że z dokumentów wynikają niskie dochody (będące konsekwencją prowadzonych w trybie ciągłym inwestycji) nie przedkłada się absolutnie na wiarygodność płatniczą. Sytuacja jest tym bardziej absurdalna, że 19 letni łepek z ulicy, który dostał stałą prace jako ochroniarz ma większe szanse otrzymania kredytu, jak przedsiębiorca z kilkuletnim stażem.

Ponadto straszy się Krajowym Rejestrem Długów, a tymczasem nikt tak naprawde nie zbiera pozytywnych informacji o płatnikach, takich jak na przykład odnotowany fakt regularnego i terminowego płacenia za mieszkanie, prąd, telefon, spłaty wcześniej zaciągniętych zobowiązań i tak dalej. Takie informacje dużo więcej mówią o płatniku niż wysokość zarobków.

I jak tu się rozwijać ?

Brak komentarzy: